Rok bez piestrzenicy??? Nie może to być :-)

Gdyby nie poniedziałkowy wypad do lasu, który nawet puszczą zwany jest 🙂 rok ten zapewne byłby rokiem piestrzenicowo-straconym 😦 Ale chyba jakieś przeczucie powiodło mnie do tego lasu, a właściwie tej puszczy … Co prawda cel miałam wyznaczony zgoła inny i tego nie udało się niestety zrealizować.  Chciałam sprawdzić, czy spotkane jesienią grzyby to może być smolucha Ischnoderma sp. jako, że doświadczenia z innym stanowiskiem smoluchy już dwa lata z rzędu upewniły mnie co do tego, że można zeszłoroczne owocniki obserwować jeszcze wczesną wiosną następnego roku. I właśnie chciałam sprawdzić takie jesienne owocniki, wówczas młodziutkie i niepewne co do gatunku, tymczasem okazało się, że żywiciela tego grzybka jak i samych grzybków nie ma … 😦 😦 😦 Cóż, jak zniknął żywicielski pień, czy konary, to jak mogłabym tam jeszcze znaleźć te grzyby … 😦 niestety podejrzewam ludzką ingerencję i nie ukrywam, że jestem zła, jeśli ktoś rzeczywiście zabrał to z lasu!

Na osłodę mojego rozczarowania otrzymałam za to w prezencie … piestrzenicę! Rosła zaraz obok i była piękna! 🙂 Była piękna tą pięknością mózgowatych zwojów główki piestrzenicowej, którą taką to chyba ona tylko posiada 🙂 Pytanie co do gatunku – niepewna jestem, czy to piestrzenica kasztanowata (obok są modrzewie, sosny), czy olbrzymia (dąb w pobliżu też był). Tak więc pozostanie ona na razie piestrzenicą, a i to jest piękne i ciekawe 🙂

W innym z kolei miejscu, gdzie z pewnością powinnam znaleźć właśnie piestrzenicę, i to tę olbrzymią, znalazłam tylko …. ślady robót leśnych i … ogryzki piestrzenicy tzn. resztki trzonków po wyciętych grzybkach 😦 I tak to się toczy, tam, gdzie się spodziewam, tam jej nie mogę zobaczyć, tam, gdzie nie myślę o jej spotkaniu, ona wychodzi mi naprzeciw …

piestrzenica Gyromitra sp.

piestrzenica Gyromitra sp.

Piestrzenicy ładnie towarzyszył szczawik zajęczy 🙂

szczawik zajęczy Oxalis acetosella towarzyszący piestrzenicy :-)

szczawik zajęczy Oxalis acetosella towarzyszący piestrzenicy 🙂

No to jeszcze jedno spojrzenie na piestrzenicę 🙂

jeszcze jedno spojrzenie na piestrzenicę :-)

jeszcze jedno spojrzenie na piestrzenicę 🙂

Kolory zdjęć – chyba się troszkę wytłumaczę, fotografie robiłam o porze przedwieczornej, bez szansy na promyk słoneczka, stąd barwy stonowane i specyficzne dla takich bezświetlnych warunków … pana malarza Światło niestety zabrakło …

Mój i nie mój smardz ;-)

Wyrażone w niedawnym wpisie czarnowidztwo, że utracę uroki maja z powodu domowego remontu dementuję stanowczo!

🙂 🙂 🙂

Ostatnie dwa dni, sobotę i niedzielę, spędziłam w taki sposób, że mogłam zapomnieć o nieporządkach, kurzu, ustawicznym zmywaniu podłóg i trzepaniu wycieraczek …  🙂 Pogoda też miała na to wpływ, bo była przecudna! Gdy znalazłam się gdziekolwiek na łonie natury odczuwałam piękno maja wszystkimi zmysłami … Gdy później w domu oglądałam zdjęcia odczuwałam niedosyt … Zdjęcia nie oddawały zapachów,  śpiewu ptaków, brzęczenia owadów.  Zdjęcia odtwarzały jedynie obrazy …. a to za mało, by oddać urok tej najpiękniejszej spośród całego roku  aury majowej …

Wczorajszy pobyt na łonie natury połączyłam z przeszukiwaniem pewnych siedlisk w poszukiwaniu pewnych grzybków. Pochwalę się, że odniosłam pewne sukcesy na tej niwie (nowe stanowiska czarek, gwiazdoszy) 🙂 a dopełnieniem tego okazało się znalezisko pokazane mi przez pewną panią w jej ogródku – smardze! To były pierwsze oglądane przeze mnie smardze w tym roku, ale smardze „nie moje”, cudze, w cudzym ogródku, spostrzeżone przez kogoś innego, ale pokazane mi, mogłam też je sfotografować 🙂

wśród mozaiki  pól i leśnych zagajników ...

wśród mozaiki pól i leśnych zagajników …

... niewielkie osady, a w jednej z nich ... smardze w przydomowym ogródku :-)

… niewielkie osady, a w jednej z nich … smardze w przydomowym ogródku 🙂

Dzisiejszy dzień przyniósł mi tyle wrażeń, że w końcu akumulator mojego aparatu fotograficznego nie wytrzymał tego i … rozładował się! 🙂 ale co do tego momentu sfotografowałam, zobaczyłam, usłyszałam, poczułam … to moje! Poszczególne wrażenia zapewne opiszę wkrótce … teraz wspomnę, że pobyt w pewnym niemal zapomnianym przez ludzi miejscu zaowocował widokiem pięknego smardza, tym razem mojego własnego, samodzielnie dostrzeżonego i z zachwytem oglądanego i fotografowanego …

pośród mozaiki pagórków z tofowiskami i murawami na przemian ze spłachetkami pól ...

pośród mozaiki pagórków z torfowiskami i murawami na przemian ze spłachetkami pól …

... jeden jedyny samotny smardz wśród bluszczu, pod robiniami i bzem czarnym i lilakiem ...

… jeden jedyny samotny smardz wśród bluszczu, pod robiniami i bzem czarnym i lilakiem …

Plan na jutro … od rana do wczesnych godzin popołudniowych praca, a potem …. maj jest mój, mój jest maj! 🙂 🙂 🙂

 

 

Dzisiejsze czarkobranie :-)

Ależ mi dzisiaj dopisało szczęście 🙂 Było cieplutko, piękna pogoda, dobra decyzja o małym wypadzie po pracy … w miejsce gdzie dwa lata temu znalazłam po raz pierwszy czarki austriackie … Wówczas to był początek marca i słońce szybko chyliło się ku zachodowi … A dziś słoneczko miało dobry humorek i raz po raz ślicznie oświetlało mi jakąś czarkę 🙂 Z tej współpracy słoneczka ze mną wyszło to co poniżej prezentuję … W rzeczywistości powstało duuużo więcej zdjęć, ale część czysto dokumentalna, a część z większymi staraniami, by czarusie ładnie pokazać … Czy się udało, hmm, nie wiem, ale starałam się, naprawdę 🙂

A rzecz działa się w niepozornym biotopie, w sąsiedztwie śródleśnego stawku (a jak wiadomo wilgotne podłoże, a w nim zagrzebane gałązki to podstawa bytowania czarki austriackiej), po zeszłorocznych badylach znać, ze pokrzywy tym miejscem nie gardzą … A i młode się już pokazują, rozpościerając  niczym opiekuńcze ramiona świeże łodyżki i listki ponad czarusiami  🙂

otóż i opisany powyżej biotop

otóż i opisany powyżej biotop

... w sąsiedztwie śródleśnego stawku

… w sąsiedztwie śródleśnego stawku

A wszędzie wokoło wielka liczba (na pewno kilkadziesiąt) owocniczków czarki austriackiej 🙂

czarka austriacka Sarcoscypha austriaca

czarka austriacka Sarcoscypha austriaca

czarka austriacka Sarcoscypha austriaca

czarka austriacka Sarcoscypha austriaca

czarka austriacka Sarcoscypha austriaca

czarka austriacka Sarcoscypha austriaca

czarka austriacka Sarcoscypha austriaca

czarka austriacka Sarcoscypha austriaca

Czarkowe „czarowanie” …

…. marzy mi się …. czarkowe  „czarowanie” …. niełatwe to ….., ale czy czarowanie łatwe jest? 🙂 Nie wystarczy W POŁUDNIE(!) do czarek przyjechać, nie wystarczy kilka setek zdjęć zrobić …. trzeba jeszcze na „ten” moment natrafić … trzeba umieć „ten” moment do swojego czarowania wykorzystać ….

Ile z tych warunków było spełnionych, gdy w piękną już niemal wiosenną niedzielę do moich niedawno znalezionych czarek pojechałam? Oceńcie sami … 🙂

W jeden z pierwszych wyjątkowo ciepłych dni marcowych, po których nastała z powrotem zima,  w pewnym opuszczonym miejscu, będącym obecnie zbiorowiskiem o wdzięcznej nazwie Chelidonio-Robinietum, znalazłam ku wielkiej nie słabnącej wciąż radości kolejne stanowisko czarki austriackiej 🙂

Wczoraj postanowiłam ponownie odwiedzić to miejsce, licząc na możliwość sfotografowania czarek wśród śniegu … okazało się jednak, że śniegu było więcej niż sądziłam, jednak mimo wszystko kilka owocniczków udało się odszukać, reszta relacji na fotografiach …

tak wyglądało to miejsce, gdy tam zawitałam ...

tak wyglądało to miejsce, gdy tam zawitałam …

i gdzie tu szukać czarek, hmm .....

i gdzie tu szukać czarek, hmm …..

JEST CZARKA!

JEST CZARKA!

I następne dwie czarki SĄ!

I następne dwie czarki SĄ!

Oto one z bliska :-)

Oto one z bliska 🙂

Po chwili ... następna! szczęście, że jej nie zadeptałam, choć i tak nie wchodziłam głębiej, ale ta na samym skraju tego miejsca wyrastała na zagrzebanym drewienku przykrytym uschłymi badylkami :-)

Po chwili … następna! szczęście, że jej nie zadeptałam, choć i tak nie wchodziłam głębiej, ale ta na samym skraju tego miejsca wyrastała na zagrzebanym drewienku przykrytym uschłymi badylkami 🙂

Po chwili okazało się, że nie jedna, a DWIE czarki tam są!

Po chwili okazało się, że nie jedna, a DWIE czarki tam są!

W międzyczasie słoneczko obróciło się na niebie i potem dłuuuugo czekałam, aby znów móc czarką i słonecznym promykiem "poczarować" ...

W międzyczasie słoneczko obróciło się na niebie i potem dłuuuugo czekałam, aby znów móc czarką i słonecznym promykiem „poczarować” …

Ta czarka jako ostatnia ucieszyła moje oczy, a sfotografowałam ją w taki sposób, żeby ukazać cechy jej siedliska, uważny obserwator znajdzie kilka wyraźnych cech wskazujących na to wdzięcznie brzmiące Chelidonio-Robinietum ....

Ta czarka jako ostatnia ucieszyła moje oczy, a sfotografowałam ją w taki sposób, żeby ukazać cechy jej siedliska, uważny obserwator znajdzie kilka wyraźnych cech wskazujących na to wdzięcznie brzmiące Chelidonio-Robinietum ….

Patyczka i małozorek :-)

Jak to czasem przypadek rządzi tym, że znajduje się ciekawe, rzadkie grzybki 🙂

Jesienią 2010 r. znalazłam po raz pierwszy u siebie patyczkę lepką. Było to w pewnym lesie nad jeziorem, rosła obficie, z relacji znajomych wynikało, że „wysypała” w tym roku dość obficie, widziano patyczkę w wielu miejscach i w sporych ilościach. W związku z tym dostrzegając ją w innym miejscu, mogłam ją zupełnie zlekceważyć, pominąć i pójść dalej … Zrobiłam jednak inaczej, podeszłam do dostrzeżonej na poboczu drogi patyczki lepkiej, a w nagrodę dostałam … małozorka zielonawego! 🙂

Małozorek zielonawy o prześlicznej łaciońskiej nazwie Microglossum viride należy do kategorii V na Czerwonej Liście, co oznacza, że gatunek ten może w najbliższej przyszłości przesunąć się do kategorii wymierających, jeśli będą nadal działać czynniki zagrożenia. To tłumaczy moją wielką radość ze znalezienia tak interesującego grzybka, a wszystko to zawdzięczałam raczej pospolitej patyczce lepkiej. Raczej pospolitej, ale skądinąd wiadomo mi, że badacze przyglądają się ostatnio patyczce i z jednego szerzej rozumianego gatunku (tzw.  gatunek sensu lato) wydzielają odrębne gatunki 🙂

Miejsce, gdzie patyczka i małozorek obok siebie rosły – przydrożna skarpa w buczynie – wyglądało tak:

tu patyczka i małozorek, widać je?

A same grzybki z bliska wyglądają tak:

patyczka lepka Leotia lubrica s.l. po lewej i małozorek zielonawy Microglossum viride nieco poniżej na prawo od patyczki

Gyromitra, tylko jaka?

Ojej, natrudziłam się opisując historię moich piestrzenic, ale niestety kaszlący dziś net spowodował utratę pracowicie wprowadzonego tekstu ….. To już dziś nic nie napiszę, tylko spróbuję wstawić zdjęcie ….. 😦 😦 😦

Gyromitra sp.

Wyczekane :-)

Czwarty rok wiosennego oczekiwania na czarki – grzybowe krokusy, szkarłatną ozdobę i prawdziwy klejnot runa leśnego, jak je określił  w 1993 r. profesor Władysław Wojewoda (Echa Leśne 4: 28, „Szkarłatna ozdoba”) …..

I już poznałam trzy miejsca, które ucieszyły mnie obecnością tych grzybowych klejnocików 🙂

Wyczekałam …. Grzybki zasłużyły na Galerię w grzybowisku!

Otóż  i ona – galeria szkarłatnych grzybków 😛

Wiosna idzie – wołają grzybki!

W takich oto okolicznościach przyrody:

niby jeszcze zimowo …..

spotkałam dziś takie oto grzybki:

grzybowy zwiastun wiosny – Sarcoscypha sp. 🙂

Dodam, iż to pierwsze moje czarki, jakie ujrzałam na żywo, a nie na fotografii ….. Czwarty rok poszukiwań i nareszcie znalezione! Jakaż to radość, zrozumieć może to łatwo miłośnik  mykologii, ale także każdy miłośnik przyrody, czy botanik, czy ornitolog, czy entomolog, czy herpetolog, czy każdy inny ….. 🙂 😮 😛

Na „kotkach” olszowych

Wydawać by się mogło, że odwiedziny wczesną wiosną w tak mało atrakcyjnie wyglądającym miejscu pokrytym warstwą próchniejących zeszłorocznych liści nie przyniosą niczego ciekawego, że nie znajdziemy tutaj o tej porze roku żadnych przejawów życia … Nic bardziej mylnego!  Wizyta wczesną wiosną w miejscu porośniętym przez olszę czarną może zaowocować znalezieniem drobnego, miseczkowatego grzybka – kubianki olszowej, inaczej kubianki kotkowej 🙂 Jest to możliwe dlatego, że pośród opadłych liści spoczywają również pozostałości zeszłorocznych i starszych „kotków” olszowych, czyli kwiatostanów męskich olszy, a na nich właśnie wyrasta ten wczesnowiosenny miseczkowaty grzybek z gromady workowców.

wczesnowiosenny, pozornie mało atrakcyjny zagajnik z olszami

"nakotkowa" grzybowa drobinka - Ciboria amentacea

Ciboria amentacea - portrecik 🙂

Kubianka olszowa jest często spotykana. Ma ona natomiast rzadziej notowaną kuzynkę – kubiankę talerzykowatą, która wyrasta na starych żołędziach dębowych 🙂 Warto zatem zwrócić naszą wczesnowiosenną uwagę również, a właściwie szczególnie, na stare żołędzie, by się przekonać, czy kubianka talerzykowata występuje tylko w Puszczy Białowieskiej … ?

Takie sobie mikrusy :-)

Wciąż to samo miejsce i czas – 2 maja – leśne ustronia – jak dotąd jeden z najpiękniejszych dni tegorocznego maja … 🙂

Na swym szlaku napotykam pewien miły leśny „bałagan”. Jest to miejsce, w którym spoczywają omszałe, próchniejące konary i pnie. Zgodnie z wiedzą nabytą po lekturze  książki „Drugie życie drzewa” autorów Gutowskiego i innych jest to miejsce, gdzie cudnie mogą rozwijać się organizmy ksylobiontyczne.  Są to organizmy, którym do życia jest niezbędne drewno, pozornie martwe. Tymczasem okazuje się, że takie drewno ma w sobie więcej życia, niż żywe drzewo …. Tak wiele gatunków, tak wiele organizmów, owadów, grzybów, porostów, mchów może skorzystać z obecności martwego drewna i rozwijać się na nim 🙂

O tej majowej porze roku znajduję zawsze na takim drewnie pewnego grzybka, który na razie jest mały, niepozorny, właściwie niczym nie przyciąga uwagi … Jednak gdy dorośnie, to jesienią pokaże swoje prawdziwe oblicze – oblicze pięknego czarnoskórego próchnilca długotrzonkowego 🙂 Tu może ktoś zaoponować, w czym widzę piękno takiego czarnego grzybka, nawet niepodobnego do „normalnego” grzyba 😉 A jednak … Może fotki nie oddają w pełni jego urody, ale to tylko dodaje mi motywacji, by kiedyś przy ponownym spotkaniu spróbować ładniej pokazać, że taki grzybek jest naprawdę ładny 🙂

Xylaria longipes – majowe mikrusy

Xylaria longipes – majowe mikrusy

Xylaria longipes – grudniowych seniorów fota grupowa

Xylaria longipes – grudniowych seniorów fota grupowa

« Older entries