Pępówkowy …..

By jeszcze przez czas jakiś pozostać w temacie mleczajów ….

Dziś jeszcze krócej niż ostatnio, tez będę musiała uzupełnić opis grzybka, ale choć króciutko wspomnę tym wpisem znalezienie drobniutkiego, a bardzo ciekawego (rzec można, że ta „ciekawość” grzybka jest dokładnie odwrotnie proporcjonalna do wielkości jego owocniczków 🙂 )

To słówko o tych rozmiarach  – do fotografowania grzybków posłużyłam się lupką filatelistyczną (w moich zastosowaniach wcale nie filatelistyczną, a mykologiczną ta moja lupka jest 😉 )

Średnica mojej lupki wynosi najwyżej 3 cm … a na niej najpierw jeden, ten pierwszy, a potem dwa, jedyne dwa owocniczki mleczaja pępówkowego Lactarius omphaliformis, znalezione w żyznym podmokłym olsie około leśnego strumienia … Moje oznaczenie zostało zweryfikowane, a stanowisko opublikowane wraz z innymi danymi z GREJ-a z roku 2011 r. A ja mogę cieszyć się wspomnieniem znalezienia ciekawego grzybka, a i pamiętać, aby mieć oczy otwarte i nie przeoczyć tego drobiażdżku, gdyby znów znalazł się na moich ścieżkach po leśnych podmokłościach 🙂 ponieważ, za Atlasem Marka Snowarskiego, podam, że gatunek ten występuje latem i jesienią na torfowiskach, pod brzozami, także pod olszami i wierzbami ….

dscf8239

dscf8245_2

dscf8245

 

Kokosowy …

Wspomnę teraz mleczaja o bardzo miłym, a zaskakującym u grzyba, bo kokosowym zapachu ….

Ja sama miałam niezwykłą niespodziankę, a była ze mną koleżanka, którą to jeszcze bardziej zaskoczyło, gdy obie jednocześnie nazwałyśmy ten zapach („kokos”, a potem co prędzej „raz, dwa, trzy, moje szczęście” 🙂 )

Krótka chwila wejścia na grzybowisko w czasie picia zupki szczawiowej, a przed pieczeniem rogalików 🙂 nie pozwala zbyt długo się rozwodzić nad cechami owocników mleczaja kokosowego, ale to uzupełnię niebawem, a tymczasem dwie fotografie 🙂 Jedna taka bardziej siedliskowa, rzut oka na liście opadłe z drzew rosnących w miejscu znalezienia grzybków dają pogląd, co tam rośnie: brzoza i wierzba, a i dąb w pobliżu … miejsce około jeziora, miło i rozmaicie grzybne, dwa inne grzyby stamtąd już wspomniałam niedawno 🙂

dsc_0395

A druga fotografia to grzyby z bliska, niestety zapach kokosa można sobie jedynie wyobrazić, jeszcze nie ma możliwości przenosić zapachu wraz z fotografią 😉

dsc_0398-lactarius-glyciosmus

Przydymiony …

Od dawna planowałam napisać o tym jednym z najpiękniejszych mleczajów, jakiego poznałam „osobiście” dwa lata temu w górach … Rodzaj mleczaj obfituje w gatunki i aż chciałoby się wszystkie je „rozkminiać” i poznawać szczegółowo, ale na razie musi się to, w moim przypadku, ograniczyć do rozpoznawania tych, które są szczególnie charakterystyczne i rozpoznawalne po cechach makro owocników. Do takich należy mleczaj przydymiony 🙂 Jego postać jest tak charakterystyczna dzięki ciemnobrunatnemu (aż czarnemu) kapeluszowi i trzonowi w podobnym do kapelusza kolorze. Powierzchnia kapelusza jest matowa, aksamitna, sucha, drobno pofałdowana, pomarszczona. Z kolei blaszki pięknie kontrastują z brązem kapelusza, są białe, a ta ich biel w kontraście z kapeluszem i trzonem wydaje się być wręcz śnieżnobiała. Z wiekiem stają się ochrowe, a uszkodzone przebarwiają się rdzawoczerwono. Także miąższ i sok ulegają charakterystycznym przebarwieniom: łososiowemu – miąższ, a różowemu, potem ochrowemu – sok. Blaszki są przyrośnięte do trzonu, a nawet nieco zbiegające na trzon. W efekcie tego w górze trzonu można oglądać listwy biegnące od blaszek 🙂 Wszystkie powyższe cechy, tak ładnie opisane w Atlasie Marka Snowarskiego, obejrzałam, za wyjątkiem obserwacji przebarwienia uszkodzonych blaszek i przebarwień miąższu i soku …. Te cechy pooglądam przy kolejnym spotkaniu z mleczajem przydymionym Lactarius lignyotus 🙂 W tym celu wybiorę się w góry, najlepiej w to samo miejsce, gdzie pierwszy raz je spotkałam, myślę, że jak w podobnej porze się tam wybiorę, to te piękne, by nie rzec przystojne wielce, mleczaje znów spotkam 🙂 Bowiem spotkać je można w starych lasach świerkowych, w mszystych miejscach (ale to niekoniecznie, moje nie wśród mchu rosły, tylko pośród ściółki ze świerkowego igliwia), na pogórzu i w górach.

Oto sekwencja fotografii mleczaja przydymionego, od takiej, która ukazuje pierwsze z nim spotkanie … i proszę mi powiedzieć, czy widać tu jakiekolwiek mszystości???

dsc_0108-2

Spoglądając na powyższą fotografię łatwo dostrzec, że już zdołałam podejść do owocników mleczaja i kilka pobrałam i obejrzałam od spodu, wówczas to przez kontrast barw kapelusza, trzonu i blaszek rozpoznałam z jakim gatunkiem mam do czynienia 🙂 Owocniki zostały pobrane w celu dokonania zgłoszenia stanowiska, bowiem ten piękny mleczaj przydymiony jest rzadko notowanym gatunkiem.

To teraz jeszcze dwa spojrzenia z bliska na moje urodziwe grzybki 🙂

dsc_0108

dsc_0110

Przeoczyłam …

I patrzcie, przez to, że nie prowadziłam na bieżąco spisu treści to przeoczyłam, że oto popełniłam już 400, a właściwie 401 wpisów w moim grzybowisku … A zajęło mi to z górą siedem lat 🙂 Siedem lat zachwytu okazywanego częściej lub rzadziej w moim grzybowisku nad pięknem natury, głównie w jej grzybowej, a niekiedy także innej postaci …

Odrobinka tego różnorodnego piękna zatem także i w tym, już 402 wpisie niech zagości …. przyroda piękną jest, a moje usiłowania, by niekiedy tego piękna ulotność zatrzymać w kadrze, wielkie, ale nie zawsze owocne … jednak wciąż jeszcze dużo przede mną … może nadchodzący czas łaskawszy będzie dla moich poczynań 🙂

dsc_4512

dsc_0092

dsc_0247

Inne przydroże, inna berłóweczka

Inne przydroże, inna berłóweczka – tytuł wyjaśnia wszystko 🙂 W tym miejscu udało się znaleźć berłóweczkę zimową 🙂 Spoglądając na perystom widać, że nie jest frędzelkowany, a krótko rurkowaty, dodatkowo widać ciemniej zabatwioną strefę wokół perystomu. Cechy mikroskopowe utwierdzają w przekonaniu, iż jest to berłóweczka zimowa Tulostoma brumale 🙂

dsc_0021

dsc_0021_2

Miejsce znalezienia zachwyciło zarówno grzybkiem, jak i malowniczością 🙂 prócz tego, że leżało nieopodal jeziora, to droga wiła się pięknymi zakolami, a środkowa fotografia ukazuje siedlisko grzybka 🙂

dsc_0038

dsc_0041

dsc_0012

O tym, jak znalazłam grzyby … na stacji przesiadkowej

Wszędzie można znaleźć grzyby … być może uważny czytelnik z niejednego już mojego wpisu mógł wysnuć taki wniosek, a przypadek, który opiszę jest kolejnym tego przykładem 🙂

Najpierw może wytłumaczenie, dlaczego wszędzie, niemal wszędzie, można znaleźć grzyby …

Grzyby są organizmami cudzożywnymi, a ich sposób na życie może przyjmować trojaką formę: pasożytniczą (pobieranie składników pokarmowych z żywych organizmów), mykoryzową (symbioza np. z drzewami) oraz saprotroficzną. Ten ostatni sposób na życie ma związek z tym, że tak naprawdę wszelka materia organiczna prędzej czy później, szybciej czy wolniej, ale zostanie rozłożona, a ogromny udział w tym rozkładzie mają właśnie grzyby. One są reducentami materii organicznej, a w zależności od rodzaju czy gatunku mają szerszą lub węższą skalę troficzną, czy siedliskową, czyli mniejszą lub większą specjalizację do rozkładania różnego lub bardzo szczególnego rodzaju substratu i wzrostu na różnych bądź wyłącznie pewnego rodzaju podłożach.

Jest pewna grupa grzybów specjalizująca się w zasiedlaniu podłoży piaszczystych, w tym muraw, trawników. Do nich należą między innymi berłóweczki 🙂

Po tym wstępie można dość łatwo zrozumieć, dlaczego pewnego razu rozejrzałam się za grzybami przechodząc chodnikiem wzdłuż krótko koszonego trawnika na mojej stacji przesiadkowej z pociągu na rower lub autobus ….. A właściwie to trudno zrozumieć, dlaczego rozejrzałam się tam za grzybkami dopiero po kilku latach przesiadania się na tej stacji 😉 Czy wytłumaczenie może stanowić codzienny pośpiech? To jedna przyczyna, drugą jest to, że zwykle przesiadam się tam na rower, a tylko niekiedy do autobusu. W wersji rowerowej wsiadam na rowerowe siodełko, naciskam pedał i … już mnie tam nie ma 🙂 W wersji autobusowej muszę dojść do przystanku, gdzie już czeka albo i nie czeka na mnie autobus i to właśnie była TA OKOLICZNOŚĆ, która zadecydowała o spotkaniu pewnego jesiennego dnia tego roku berłóweczki frędzelowanej na mojej stacji przesiadkowej 🙂 🙂 🙂 Tak naprawdę wystarczyło pozerkać na mijaną połać trawnika i w którymś momencie rzuciła się w oczy grupka owocniczków Tulostoma fimbriatum 🙂 Ich berłóweczkowaty kształt ujawnia się wówczas, gdy wyciągnie się jedną z nich z podłoża, na którym wyrasta. Wówczas okazuje się, że nieduża główka z otworem niczym purchawka, znajduje się na dość długim sztywnym trzonku, który tkwi w ziemi. Istotny jest wygląd otworka zwanego perystomem, jeśli jest frędzelkowany mamy do czynienia z berłóweczką frędzelowaną. Jeśli tworzy sztywniejszy kołnierzyk bez frędzelków, mamy do czynienia z innymi gatunkami. Berłóweczka frędzelkowana obecnie nie podlega ochronie prawnej, natomiast inne gatunki berłóweczki są chronione.

I tak nawiązując do mojej opowieści, oto widok na moją „stację przesiadkową” z jej obszernymi trawnikami:

dsc_0476_3

A to berłóweczka frędzelkowana Tulostoma fimbriatum w kilku ujęciach ukazujących, jak to wyglądają jej owocniczki w ich ulubionym, choć tu niewątpliwie antropogenicznym, siedlisku 🙂

dsc_0429

dsc_0453

dsc_0459Tu kilka z widocznych owocników wyciągnęłam z ziemi, dla pobrania ich jako okazu z tego stanowiska oraz ukazania budowy owocników tak trafnie kojarzonej z berłem 🙂

dsc_0410

I na koniec postrzępiony (frędzelkowany) perystom.

dsc_0450_2

dsc_0459_2

O tym, jak znalazłam grzyby …. jadąc autem

Na początek przestroga, proszę nie rozumieć mnie zbyt dosłownie i nie szukać grzybów jadąc autem, żeby nie skończyło się to jakimś nieszczęściem … Już korzystanie z komórki podczas jazdy może spowodować wiele złego i tak samo wypatrywanie grzybów z auta może być przyczyną jakiegoś niemiłego zdarzenia … 😦

Czasem jednak grzyby są tak okazałe, wyraziście zabarwione i tak bardzo odznaczają się od otoczenia, że gdy wzrok mimo woli padnie na takowe, można je dość łatwo zauważyć. Wówczas, jeśli tylko chcemy się z nimi bliżej poznać, pozostaje tylko odpowiednio ostrożne wybranie miejsca na postój auta (ale proszę, żadnych gwałtownych hamowań!), cofnięcie się na piechotkę do grzybków (znów trzeba uważać, żeby komuś nieostrożnie nie wyjść prosto pod koła!) i następuje szczęśliwy finał w postaci oglądania i fotografowania grzybów znalezionych podczas jazdy autem 🙂

Miałam tak pewnego razu, gdy wracałam z Katowic, gdzie zatrzymałam się, przed wernisażem wystawy fotograficznej w Mikołowie. Po miłym bardzo dniu wernisażu przyszedł czas na powrót do codzienności i dość długa powrotna jazda autem do domu. Celowo jechałam następnego dnia po wernisażu, za jasności, bo bardzo nie lubię jeździć o ciemku na tak długich trasach. Wówczas to napotkałam te grzyby. Była to okazała wiązka łysaka wspaniałego. Łysak wspaniały jest słabym pasożytem, oraz saprotrofem, co oznacza, że może wyrastać np. u nasady pnia żywego jeszcze drzewa, ale również często pojawia się na pniakach po wyciętym drzewie. Z tej to przyczyny można dość często dostrzec jesienią właśnie na przydrożach, na pozostałościach po wyciętych tam drzewach. Tak to jest, że przyroda nie znosi pustki … Było drzewo, nie ma drzewa, za to pojawiają się grzyby, które rozkładają pozostałości drewna, a może nawet korzeni … Z takim przypadkiem już się też spotkałam i opisałam go we wpisie o grzybach w wielkim mieście 🙂

Oto moje wspaniałe łysaki wspaniałe, a 🙂 a kolejne fotografie ukazują ich przydrożne inklinacje 🙂

dsc_0148

dsc_0124

dsc_0117

Innym razem, także na przydrożu znalezione, łysaki były tak okazałe, jak nigdy dotąd! Pokrywa od obiektywu ukazuje skalę wielkości kapelusza największego w tej wiązce owocnika 🙂

dsc_0110

dsc_0114

dsc_0112

O tym, jak znalazłam grzyby …. na fotografii

Historia zna takie przypadki … 🙂 Mnie samej przytrafiło się to co najmniej dwa razy 🙂

Na początku tego roku, kiedy na bio-forum, które nota bene jest odpowiedzialne za mojego grzybowego fisia ;-), a więc na bio-forum, w lutym, kolega pokazał ciekawe, acz pryszczate,  twory na galaretowatym owocniku kisielnicy trzoneczkowej. Wcześniej, w 2015 inny kolega pokazał je pierwszy i zainspirował parę osób do poszukiwań tego nie pięknego wcale, ale ciekawego grzybka 🙂

Tu pewna dygresja, albowiem zaznaczyć chcę, iż pojawia się tu pewna, rzec by można, paralela, bowiem tak jak bio-forum wciągnęło mnie w grzyby, tak te galaretowate, w cętki u góry i aksamit od dołu ubrane, owocniki kisielnicy trzoneczkowej są odpowiedzialne za to, że zaczęłam kiedyś poszukiwania gatunków rzadkich i zagrożonych 🙂 Kisielnica trzoneczkowa była wdzięcznym ku temu materiałem, gdy w porze łagodnej, a wilgotnej zimy, jej owocniki pięknie się prezentowały na opadłych, albo i jeszcze związanych z drzewem, ale uschłych gałęziach dębowych. Miałam wówczas „używanie”, bo dębu w moich okolicach dostatek, chłodna, a wilgotna pora roku też sprzyjała, a mnie wciąż było mało wyszukiwania tej ładnej kisielnicy – kisielnicy trzoneczkowej 🙂

A wracając do mojej historii i doniesień kolegów o pryszczatych tworach na kisielnicy …. Może nie pamiętam już dokładnie, kiedy i jak, ale pomyślałam sobie, że chyba warto poprzeglądać wszystkie moje zdjęcia z kisielnicą trzoneczkową, czy przypadkiem nie dojrzę na którymś z nich tych intrygujących pryszczy. Tak zrobiłam i cóż się okazało? Znalazłam pryszczatego grzybka na kisielnicy na fotografii sprzed ośmiu lat!!!

2008_03160008_2

2008_03160009_2

Niestety okazało się także, że akurat tych pryszczatych owocników nie zachowałam do zielnika 😦 Ale nie byłabym sobą, gdybym nie przystąpiła do działania. I tak, wiedząc w jakiej lokalizacji sfotografowałam swoją kisielnicę z pryszczami, zaczęłam odwiedzać to miejsce i szukać w nim kisielnicy, a na kisielnicy tego czegoś, co w międzyczasie okazało się być opisanym w 1997 roku grzybkiem o nazwie Heteromycophaga glandulosae. Nie było łatwo wykonywać tych poszukiwań, bo to wszak jeszcze pora zimowa, i okropnie krótkie dni jeszcze, a ja z reguły wybierałam się na swoje poszukiwania dopiero po pracy …. Pogoda jakaś za bardzo słoneczna też nie dopisywała, ale to mnie nie martwiło za bardzo, bo słońce przy temperaturach nieco powyżej zera mogłoby nieść ocieplenie, a to z kolei powodować by mogło przesuszenie owocników, co uniemożliwiłoby obserwację, czy coś na tych owocnikach wyrasta. Poszczęściło mi się troszkę, bo bardzo uważnie spoglądając na wszystkie kisielnice, dostrzegłam pod lupą i przy maksymalnym powiększeniu zdjęcia, że na jednym z owocników formuje się coś na kształt oczekiwanego pryszczyka. Było to jeszcze takie maleńkie, że zmuszona byłam dokładnie zapamiętać, a nawet oznakować miejsce, gdzie leżał konar z obiecującą kisielnicą, zaznaczyłam sznureczkiem i woreczkiem strunowym z szyszką 😉 położenie owocnika z tym czymś na konarze i zaczęłam odwiedzać to miejsce co kilka dni dla zaobserwowania, czy wyrosną oczekiwane pryszczyki 🙂

dsc_2022

Podczas każdej wizyty powstawały zdjęcia, duuużo zdjęć, z których kilka pokazuję poniżej.

dsc_1958

dsc_1958-2

dsc_1456

dsc_1458

Do pełni szczęścia i sukcesu ze znalezienia ….. zabrakło ….. badania mikroskopowego. Trzeba będzie szukać od nowa, teraz już wyłącznie w terenie …. 🙂

„Grzyby jakich nie znamy”

Dziś na razie króciutko, ale ponieważ może to kogoś zainteresować, więc podaję link pod którym można znaleźć informację o bardzo ciekawej książce dr Marty Wrzosek i prof. Zbigniewa Sieroty „Grzyby jakich nie znamy” 🙂

http://www.ptmyk.pl/?p=640

Pod tym linkiem informacja o książce, o jej treści, kontakt, gdzie można ją otrzymać ….. Zachęcam, ja już ją mam i czytam 🙂

***

Treść książki zilustruję kilkoma fotografiami, które ukażą, mam nadzieję, różnorodność tematów poruszonych w książce, a to tylko kilka omawianych w niej taksonów …. A zatem, w kolejności takiej jak w treści książki, oto:

lakówka wyniosła Laccaria proxima

01-dsc_3512_2

opieńka miodowa Armillaria mellea s.l.

02-2009_09270063-4

złotorost Xantoria sp.

03-dsc_1002_2

Trichoderma sp.

05-dsc_0223_3

czubajka kania Macrolepiota procera

06_dsc_2840

pieprznik jadalny Cantharellus cibarius

07-dsc_0040_2

 

A może kalendarz bio-forum na 2017 r.

Powstaje kalendarz bio-forum   Wypełnią go fotografie autorstwa uczestników bio-forum, które zostały wybrane w dorocznym konkursie kalendarzowym organizowanym na bio-forum. Tematem kalendarza są dziko rosnące, rzadkie, ciekawe lub po prostu piękne grzyby i rośliny 🙂 Jest to już dziewiąta edycja kalendarza bio-forum 🙂

Może ktoś byłby chętny nabyć ten kalendarz, to pokażę jakie fotografie w tym roku w nim zagoszczą. Na jednej z fotografii (ta akurat mojego autorstwa) zebrałam wszystkie zdjęcia od okładki poprzez poszczególne miesiące  

Kalendarz będzie miał format A3, a kalendarium z imieninami, świętami, poprzednim i następnym miesiącem Koszt kalendarza będzie wynosił 28 zł + koszt przesyłki.

wiosna-dsc_1794

A tak będzie wyglądała strona kalendarza, na przykładzie karty listopadowej 🙂 aktualnie są uzupełniane podpisy. Każda fotografia będzie podpisana nazwą grzyba czy rośliny oraz imieniem i nazwiskiem autora fotografii 🙂

listopad_u_2

« Older entries