Historia zna takie przypadki … 🙂 Mnie samej przytrafiło się to co najmniej dwa razy 🙂
Na początku tego roku, kiedy na bio-forum, które nota bene jest odpowiedzialne za mojego grzybowego fisia ;-), a więc na bio-forum, w lutym, kolega pokazał ciekawe, acz pryszczate, twory na galaretowatym owocniku kisielnicy trzoneczkowej. Wcześniej, w 2015 inny kolega pokazał je pierwszy i zainspirował parę osób do poszukiwań tego nie pięknego wcale, ale ciekawego grzybka 🙂
Tu pewna dygresja, albowiem zaznaczyć chcę, iż pojawia się tu pewna, rzec by można, paralela, bowiem tak jak bio-forum wciągnęło mnie w grzyby, tak te galaretowate, w cętki u góry i aksamit od dołu ubrane, owocniki kisielnicy trzoneczkowej są odpowiedzialne za to, że zaczęłam kiedyś poszukiwania gatunków rzadkich i zagrożonych 🙂 Kisielnica trzoneczkowa była wdzięcznym ku temu materiałem, gdy w porze łagodnej, a wilgotnej zimy, jej owocniki pięknie się prezentowały na opadłych, albo i jeszcze związanych z drzewem, ale uschłych gałęziach dębowych. Miałam wówczas „używanie”, bo dębu w moich okolicach dostatek, chłodna, a wilgotna pora roku też sprzyjała, a mnie wciąż było mało wyszukiwania tej ładnej kisielnicy – kisielnicy trzoneczkowej 🙂
A wracając do mojej historii i doniesień kolegów o pryszczatych tworach na kisielnicy …. Może nie pamiętam już dokładnie, kiedy i jak, ale pomyślałam sobie, że chyba warto poprzeglądać wszystkie moje zdjęcia z kisielnicą trzoneczkową, czy przypadkiem nie dojrzę na którymś z nich tych intrygujących pryszczy. Tak zrobiłam i cóż się okazało? Znalazłam pryszczatego grzybka na kisielnicy na fotografii sprzed ośmiu lat!!!
Niestety okazało się także, że akurat tych pryszczatych owocników nie zachowałam do zielnika 😦 Ale nie byłabym sobą, gdybym nie przystąpiła do działania. I tak, wiedząc w jakiej lokalizacji sfotografowałam swoją kisielnicę z pryszczami, zaczęłam odwiedzać to miejsce i szukać w nim kisielnicy, a na kisielnicy tego czegoś, co w międzyczasie okazało się być opisanym w 1997 roku grzybkiem o nazwie Heteromycophaga glandulosae. Nie było łatwo wykonywać tych poszukiwań, bo to wszak jeszcze pora zimowa, i okropnie krótkie dni jeszcze, a ja z reguły wybierałam się na swoje poszukiwania dopiero po pracy …. Pogoda jakaś za bardzo słoneczna też nie dopisywała, ale to mnie nie martwiło za bardzo, bo słońce przy temperaturach nieco powyżej zera mogłoby nieść ocieplenie, a to z kolei powodować by mogło przesuszenie owocników, co uniemożliwiłoby obserwację, czy coś na tych owocnikach wyrasta. Poszczęściło mi się troszkę, bo bardzo uważnie spoglądając na wszystkie kisielnice, dostrzegłam pod lupą i przy maksymalnym powiększeniu zdjęcia, że na jednym z owocników formuje się coś na kształt oczekiwanego pryszczyka. Było to jeszcze takie maleńkie, że zmuszona byłam dokładnie zapamiętać, a nawet oznakować miejsce, gdzie leżał konar z obiecującą kisielnicą, zaznaczyłam sznureczkiem i woreczkiem strunowym z szyszką 😉 położenie owocnika z tym czymś na konarze i zaczęłam odwiedzać to miejsce co kilka dni dla zaobserwowania, czy wyrosną oczekiwane pryszczyki 🙂
Podczas każdej wizyty powstawały zdjęcia, duuużo zdjęć, z których kilka pokazuję poniżej.
Do pełni szczęścia i sukcesu ze znalezienia ….. zabrakło ….. badania mikroskopowego. Trzeba będzie szukać od nowa, teraz już wyłącznie w terenie …. 🙂